Second Life zawsze było ważne, od początków mojego w nim istnienia. I jest ważne nadal, chociaż różne wydarzenia pierwszego życia zepchnęły to drugie na margines.
Nadal ważne.
Nie jestem zwierzęciem stadnym, w dzieciństwie zostałam chyba źle zsocjalizowana, a może po prostu urodziłam się z tym. Ale mimo to pouczestniczyłabym sobie w życiu polskiego SL, byłoby potem o czym opowiadać na blogu, byłoby co krytykować, na co narzekać, z czego się śmiać, kogo denerwować. Bywały takie czasy.
I nie brak odpowiedniego towarzystwa, nie znudzenie SL, nie kurczący się czas – nic z tych rzeczy nie popsuło mi Second Life tak, jak fatalny net. Zaprawdę powiadam Wam, wszystko da się jakoś wytrzymać, ale tempo wczytywania i czas reakcji potrafi wykończyć najbardziej zaangażowanych zapaleńców.
Póki co przeczekuję zajmując się głównie freebiesami, z nadzieją na prędkość netu taką, że wiatr rozwiewać będzie włosy. W tym i tamtym świecie.
—————
Masz Mad ten sam problem co ja. Gdy zaczynam publicznie narzekać na lagi słyszę:
– ale przecież tutaj nie ma lagów.
Odpowiadam wtedy:
– wiem, wiem to wina mojego internetu.
I tak już jest. Do tego stan techniczny mojego komputera ma wiele do życzenia, ale cóż. Ciągle są ważniejsze wydatki 🙂
Pavlo.